poniedziałek, 21 stycznia 2013

Wpis 21:(O serialu Stargate: Atlantis)

Jak w tytule. Kontynuując mój cykl o produkcjach ze świata Stargate, dziś opisuję SG:A. Krócej, niż poprzednio.


Pobierz odcinek (00:32:38)

4 komentarze:

  1. Na razie jestem prawie na półmetku SGA i jak na razie strasznie lubię ten serial. Po 7 sezonach SG-1 trochę się przejadło i SGA był świetną, świeżą odskocznią. Szczególnie, że ja oglądam według listy dostępnej w necie, czyli w kolejności w jakieś oba seriale leciały i od czasu startu SGA, przeplatam sobie te dwa seriale i jak dla mnie właśnie trochę za mało te dwa seriale przeplatają się ze sobą. Jak zacząłem SGA to liczyłem na to, że co kilka odcinków te dwa seriale będą się zazębiać, a tak na prawdę, takie pierwsze poważne przecięcie obu seriali następuje dopiero na początku 10. SG-1 i 3. SGA.

    A ja lubię ekipę SGA, choć wszystko co mówisz jest prawdą. Uwielbiam McKaya! Bardzo lubię takie postacie w filmach i serialach i tutaj wypada on perfekcyjnie. Sheppard faktycznie jest raczej nijaki. Lubię natomiast Ronona, chociaż zgadzam się z wszystkim co o nim powiedziałeś :-). Do tego dochodzi fakt, że w roli drugoplanowej występuje Skinner z "Archiwum X", a to dla mnie zawsze mocny argument. Choć tutaj gra on postać raczej nieprzyjemną.

    PS. Gość z "Terminatora" to Robert Patrick. To też postać z "Archiwum X", gra tam główną rolę w 8 i 9 sezonie po odejściu Muldera.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaraz przeslucham ten odc o Torchwood
    a kiey odc o Star Trek tos? czyli NAJLEPSZY oryginalny STRek? ten z lat 60, trzy sezony. Teraz to wydali na Bluraye zremasterowany obraz-wyglada to szokujaco. Latajacy statek z czolowki jest na tym samym opziomie co pozniej Star Wars. Ale jak bedziesz nagrywal o tym to nie polecam nawet porownywac STREK i SWARS bo to 2 zupelnie rozne i inne rzeczy :)
    RSK_ura

    OdpowiedzUsuń
  3. Obejrzałem SGA 3x17. Kurcze jestem strasznie zły, że uśmiercili taką postać. No cholera jeden z najfajniejszych bohaterów. I muszę przyznać, że chyba pierwszy raz jakiś odcinek Stargate naprawdę złapał mnie za serducho. To jest ogólnie taki naiwny serial, zrobiony na zasadach seriali lat 90tych pokroju "Drużyny A" itp. i nawet jak ktoś wcześniej ginął, albo odchodził na czas nieokreślony to jakoś mnie to aż tak nie ruszało. Ok, wkurzyłem się jak zrobili to samo z Fraiser w SG-1 i tamto też było smutne, kompletnie spłynęło po mnie jak Daniel przeszedł na wyższy poziom i trochę bawiło mnie jak czytałem opinie ludzi, którzy pisali, że płakali na tym odcinku, ale SGA 3x17 jest pierwszym tak dramatycznym odcinkiem w tym serialu. I ja zwykle strasznie lubię takie zagrania w serialach, ale nie gdy są one oparte na naiwnej formule telewizji lat 90tych. To jest połowa serialu i jak tu teraz drugą połowę oglądać bez jednej z najfajniejszych postaci?

    OdpowiedzUsuń